Zostawił Cię chłopak. Twój świat się zawalił i nie wiesz co robić. Czujesz żal, pustkę, złość i smutek. Masz ochotę ukryć się przed całym światem, a na facetów nie możesz patrzeć, bo masz ich serdecznie dość.
Brzmi znajomo?
Mam dla Ciebie pewną propozycję. Spróbujmy razem spojrzeć na to, co się stało z innej, nieco szerszej perspektywy.
Odłóżmy na bok wszystkie rady, które możesz usłyszeć, gdy zadasz pytanie: Co mam zrobić, gdy zostawił mnie chłopak?
Proponuję wgłębić się w stwierdzenie ‚zostawił mnie’. Zastanów się przez chwilę, kiedy możemy powiedzieć o czymś, że to zostawiamy? Tylko wtedy, gdy to posiadamy. Zapomniałaś torebki z domu i mówisz: zostawiłam w domu torebkę. Zapomniałaś u kogoś kluczy z mieszkania i piszesz smsa: hej, zostawiłam u Ciebie klucze.
Z rzeczami materialnymi ma to sens. A jak jest z rzeczami niematerialnymi? Z miłością, z facetem?
Żeby stracić faceta, musiałabyś najpierw go posiadać.
Faktycznie, przyjęło się mówić: to jest mój facet, on jest moim chłopakiem.
Cało problem dotyczy słowa MÓJ. Tak naprawdę, to tylko przenośnia, by ułatwić sobie komunikację. W rzeczywistości nie możesz kogoś posiadać. Nie jesteś jego właścicielką, a on nie jest Twoją własnością. To samo dotyczy Ciebie. Nikt nie jest Twoim właścicielem. Nie jesteś niczyją własnością. Nawet gdy jakiś chłopak mówi: to jest moja dziewczyna, ona jest moją żoną, to moja narzeczona itd. To tylko metafora tego, że jesteście w związku, że się razem spotykacie, że jesteście razem.
Do czego dążę? Do tego, że tak naprawdę nikogo nie straciłaś! Faktycznie, nie jesteście już parą, nie mieszkacie razem, nie jesteście już w związku. To nie oznacza, że kogokolwiek lub cokolwiek straciłaś.
To tylko część jednego wielkiego ŻYCIA. Jedyne co się wydarzyło to to, że Wasze drogi się rozeszły. On poszedł w jedną stronę, a Ty w drugą. Nikt nikogo nie stracił. Nikt niczego nie stracił.
Jedno się skończyło, drugie się zacznie. To co umiera, równocześnie rodzi się jako coś innego.
Czy masz absolutną pewność, że już nigdy nie poznasz faceta, przy którym będziesz się czuła radosna i kochana? Nie wiesz tego. Nie możesz tego wiedzieć. Chyba, że wierzysz w te bzdury, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz. Nie ma żadnego ograniczenia, że na jedną osobę przypada tylko jeden idealny partner. Jeżeli ten związek się skończył, że ten chyba nim nie był.
Nie myślałaś nad tym, prawda? Że gdyby to był ten jedyny, to Wasz związek dalej by trwał. A jednak się skończył. Czyli najwidoczniej nim nie był. Życie toczy się dalej.
A może to, co się dzieje, to zaproszenie od życia, by zmienić perspektywę?
Być może jest jeszcze coś o miłości lub związkach czego nie wiesz? Że patrzysz na nie z ograniczonego punktu widzenia? Gdyby tak nie było, to byś nie cierpiała. Czy jest coś, co motywuje nas bardziej niż cierpienie?
Co teraz? Nic, życie toczy się dalej. Czas na nową historię, nową opowieść i nowy rozdział w życiu. Prawdopodobnie jeszcze teraz nie potrafisz sobie tego wyobrazić i nic dla Ciebie nie ma sensu. Nie widzisz żadnego celu, ani przyszłości przed sobą. Przyczyną tego stanu rzeczy nie jest fakt, że Twój związek się skończył. Przyczyna leży w niewłaściwym punkcie widzenia. W tym, że nie potrafisz pogodzić się z tym, co się stało. Oto lekcja, która na Ciebie.
Odrób ją. Żyj dalej. Nie żałuj. Baw się. Poświęć czas na pasje. Zadbaj o siebie.
To żaden koniec. To dopiero początek.
Kamil
Uff.. przezywam prawdziwa gehenne, po poltora roku idylli skonczyl sie nasz zwiazek. On jest idealem, madry, kochany, wspiera mnie, inspiruje do dzialania, cieply, uczuciowy, hojny, przy tym naprawde jest piekny. Zwiazek opieral sie na prawdziwej milosci, nie bylo klotni, tlamszenia partnera, mielismy wspolne zainteresowania. Jednak on zaczal „odstawac” jakis miesiac temu. Tak jak nie bylo dnia bez zapewnienia milosci do mnie, przytulania, calowania, tak nagle przestal mowic ze mnie kocha… Bylo coraz mniej seksu.. Zaniepokojona zapytalam wprost co sie dzieje. Odparl, ze faktycznie, jest zimniejszy bo meczy go praca pisana na koniec jednego waznego kursu u niego w pracy. Faktycznie, ma wysokie stanowisko, wiec jest to zrozumiale. Odczekalam. Nic sie nie zmienilo. W koncu powiedzial mi, ze wrocilo do niego to uczucie, ze chce po prostu byc sam. Nie moge go znienawidzic bo pomaga mi we wszystkim, znalazl mi mieszkanie ktore jest pod jego mieszkaniem.. Wychodzi z moimi psami, gotuje dla mnie, chodzimy na zakupy. Nie umiem sobie tego wyjasnic.. to znaczy umiem, wygrala ze mna samotnosc ktora uwielbia. I fakt, ze 5 lat temu skoczyl sie jego 12 letni zwiazek z dziewczyna o ktorej chyba nie do konca potrafil zapomniec…